Wiecie, miałem w ogóle nie poruszać tego tematu. W końcu takich osób jak ja, które w pewnym momencie zaczęły się zastanawiać nad sensem opłacania kolejnych abonamentów, są tysiące. Ale stwierdziłem, że jednak napiszę kilka słów, bo może ktoś z Was ma podobne rozkminy i moje doświadczenie da Wam do myślenia.

Gdzieś między wygodą a uzależnieniem
Przez długi czas byłem klasycznym użytkownikiem subskrypcji. Netflix? Oczywiście. HBO? Jak najbardziej. Disney+? Też było. Do tego Apple Music, bez którego nie wyobrażałem sobie słuchania muzyki. Co miesiąc opłacałem te wszystkie usługi i nawet nie zastanawiałem się nad tym, że to robię. Ot, taka norma naszych czasów – masz aplikację, podajesz kartę, płacisz i korzystasz.
Problem w tym, że w pewnym momencie zacząłem liczyć, ile tak naprawdę wydaję. I wyszło mi, że ta „niepozorna” suma zaczyna się robić całkiem pokaźna. To nie było tak, że nagle podnieśli ceny i się obraziłem – po prostu dotarło do mnie, że płacę sporo pieniędzy za coś, bez czego spokojnie mogę się obejść.
Wiem, może wyjdę na tyrana, bo zabrałem rodzinie Netflixa. „Jak to tak?!” – ktoś powie. Ano normalnie. Można 🙂 Nie zamknąłem się przecież w szklanej bańce z aluminiową czapeczką na głowie, odcinając się od świata. Nie. Zredukowałem tylko to, co było zbędne.
Na dzień dzisiejszy korzystamy jedynie z Amazon Prime. Mam subskrypcję od samego wejścia ich do Polski – 49 zł rocznie, więc żaden dramat. Czasem jeszcze wpadnie Disney+, ale to bardziej ze względu na córkę, i też raczej od czasu do czasu, a nie w trybie „co miesiąc bez przerwy”.
Muzyka – z potrzeby serca czy z przyzwyczajenia?
Muzykę też przewartościowałem. Z Apple Music zrezygnowałem i przerzuciłem się na darmowe Spotify. Tak, wiem – są reklamy, ale nie przeszkadza mi to aż tak bardzo. Do odkrywania nowej muzyki wystarczy. A jak coś wyjątkowo mi się spodoba, to raz na jakiś czas mogę kupić płytę, nie? Muzyka zawsze była dla mnie ważna – od dzieciństwa towarzyszyła mi wszędzie. Ale zauważyłem, że od paru lat coraz częściej jest tylko tłem do innych czynności. Nie słucham jej już tak uważnie, jak kiedyś. Dlatego radio internetowe i darmowe opcje spokojnie dają mi wystarczającą dawkę dźwięków. A ilość stacji radiowych dostępnych online jest dziś tak ogromna, że każdy znajdzie coś dla siebie.
Subskrypcje – rak naszych czasów?

I teraz clue całej sprawy. Mam wrażenie, że praktycznie wszystko, absolutnie wszystko, idzie w stronę modelu subskrypcyjnego. „Płać co miesiąc, bo inaczej nie masz dostępu” – niezależnie czy mówimy o filmach, muzyce, grach, oprogramowaniu czy nawet przechowywaniu plików w chmurze. Ja to widzę jako jedną z chorób współczesności. Takie ciche drenowanie portfela.
Obecnie jestem do przodu jakieś 150 zł miesięcznie (mniej-więcej 😉), bo nie wydaję na te wszystkie subskrypcje. Czy czuję to w praktyce? Nie, bo wiadomo – pieniądze i tak rozejdą się na inne wydatki życia codziennego. Ale mam taką specyficzną satysfakcję, że nie daję się wkręcić w tę machinę.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że subskrypcje działają w tle. Pieniądze pobierają się same, miesiąc w miesiąc, i często nawet nie pamiętamy, że coś opłacamy. Sam złapałem się na tym przy Bookbeat – przesłuchałem może trzy książki, a potem zapomniałem, że w ogóle mam tam konto, a pieniądze leciały (wyłączę później, od następnego miesiąca, itp, a potem bach – znowu pobrali opłatę).
Dlatego naprawdę warto raz na jakiś czas zatrzymać się, zajrzeć na swoje konto i zadać sobie kilka prostych pytań: „Czy naprawdę tego potrzebuję? Czy to jest mi niezbędne do życia? Czy rzeczywiście korzystam z tego na tyle, żeby to usprawiedliwiało te pieniądze?”.
Bo przecież lista jest długa – Google One, iCloud, Office, Netflix, AppleMusic, Gry i cała masa innych „ułatwiaczy”. I jasne, część z nich faktycznie ułatwia życie, ale czy aby na pewno wszystkie? Może warto zastanowić się, co faktycznie jest potrzebne, a co jest tylko kolejnym nawykiem, który bezwiednie finansujemy?
Podsumowanie
Na koniec nie chcę nikogo przekonywać, że subskrypcje są złe. To narzędzia – wygodne, łatwo dostępne, czasem naprawdę przydatne. Ale dobrze jest od czasu do czasu spojrzeć na nie chłodnym okiem i zapytać samego siebie: kto tu nad kim ma kontrolę – ja nad usługą, czy usługa nade mną?
👉 A Wy? Macie subskrypcje, o których dawno zapomnieliście? Sprawdźcie swoje konta i zobaczcie, ile naprawdę kosztuje Was „wygoda”…
Salut! 🫡
Wpadnij na Mastodon, zaobserwuj i zostań na dłużej… Jest za darmo 😉
💬 Masz ochotę zostawić ślad po sobie? Napisz komentarz, udostępnij wpis albo dołącz do grona obserwujących!
☕ A jeśli chcesz dodatkowo postawić mi kawę i dorzucić cegiełkę do rozwoju strony – będzie to świetna motywacja do dalszego pisania.

Też tak mam i się nad tym zastanawiam. Z YT Premium i YT Music nie zrezygnuję ale pozostałe… Canal+ z Netflixem w pakiecie bo taniej, Sky Showtime w promocji też niby tanio (14,99), HBO Max bo fajne filmy europejskie i oczywiście Amazon Prime. Wpadłem w pułapkę.
Sam widzisz. Większość, w tym ja, nawet czasami nie zauważa tego problemu 🙂 Jednak jak się zastanowić, to można zbyteczne rzeczy odłączyć i zawsze coś na inne przyjemności zostanie 😜
Zamiast płacić przez cały rok można odnowić subskrypcję na 1 miesiąc żeby nadrobić zaległości. Problem w tym, że nie tylko ja z tego korzystam.
Tak też robię z Disney+ obecnie. U mnie zbytnio nie odczuli braku, no może najmłodsza, reszta przełknęła to jakoś 🙂 Przy okazji: Dziękuję😉