Wojenki linuksowo-linuksowe? Serio, komu to potrzebne?

Świat Linuksa od lat ma jedną, powtarzającą się bolączkę: niekończące się spory o to, której dystrybucji powinno się używać, jak powinno się aktualizować system, które środowisko graficzne jest “jedynym słusznym” i dlaczego to, co robisz, jest niby błędne.
Zabawne jest to, że mówimy przecież o systemie, który w teorii ma dawać wolność, elastyczność i możliwość dopasowania do siebie. A jednak – od lat obserwujemy te same mini-wojenki.

Każdy używa tego, co chce. I… to jest OK.

Wojenki linuksowo-linuksowe

Linux jest narzędziem. A narzędzia wybiera się pod swoje potrzeby, nie pod gusta innych.
Chcesz używać Ubuntu, bo po prostu działa? Super.
Wolisz Arch, bo lubisz mieć wszystko pod kontrolą? Też świetnie.
Masz ochotę co tydzień stawiać Gentoo, bo daje Ci to satysfakcję? Proszę bardzo.

To Twój sprzęt, Twój czas i Twoja zabawa. Nikt nie ma prawa mówić Ci, jak masz korzystać z własnego systemu. Jeśli chcesz aktualizować „nie tak jak trzeba” – proszę bardzo. Może coś się zepsuje, może poznasz coś nowego, może nauczysz się czegoś po drodze. W końcu wielu linuksiarzy dokładnie tak wciągnęło się w ten świat.

„Nie rób tak aktualizacji, bo zepsujesz!”

A może ktoś chce to zepsuć?
Może lubi eksperymentować?
Może to dla niego część zabawy?

Patrzenie na system jak na eksponat muzealny, którego nie wolno dotknąć, bo „popsujesz”, to podejście kompletnie sprzeczne z duchem Linuksa. To nie jest produkt Apple z plombą gwarancyjną — tu możesz grzebać, modyfikować, rozmontowywać i składać od nowa. I w tym właśnie tkwi piękno.

Hermetyczne środowisko, które niby zaprasza… ale jakby nie do końca

Największy paradoks świata Linuksa polega na tym, że jego społeczność z jednej strony marzy, żeby przychodziło więcej nowych użytkowników — „żeby ludzie odkryli, że nie trzeba siedzieć na Windowsie”.
A z drugiej strony często zachowuje się tak, że początkujący szybko uciekają, bo czują się oceniani, pouczani albo zbywani.

To nie zła wola, raczej przyzwyczajenie: wielu „starych wyjadaczy” latami funkcjonowało w zamkniętej bańce i zapomniało, jak wygląda życie poza nią. A nowi użytkownicy chcieliby po prostu używać komputera — bez filozofii, bez bitew plemiennych.

Większa otwartość = lepszy Linux dla wszystkich

Wyobraźmy sobie społeczność, która zamiast pouczać:

  • pyta, czego ktoś potrzebuje,
  • pomaga rozwiązać problemy bez oceniania,
  • zachęca do eksperymentowania,
  • akceptuje różne ścieżki, style i poziomy zaawansowania.

Linux jest wystarczająco szerokim światem, żeby zmieściły się w nim zarówno osoby, które chcą mieć „święty spokój”, jak i te, które lubią grzebać pod maską. Im więcej takiej swobody — tym mniej niepotrzebnych wojenek.

Podsumowanie? Proste.

Używaj tego, co lubisz.
Rób aktualizacje tak, jak Ci pasuje.
Eksperymentuj, jeśli chcesz.
Nie eksperymentuj, jeśli nie chcesz.
To Twój komputer — Twoje zasady.

A wojenki linuksowo-linuksowe? Zostawmy je w 2008 roku. Dziś naprawdę nie ma już sensu się o to kłócić.

Salut! 🫡

Wpadnij na Mastodon, zaobserwuj i zostań na dłużej…🙂

Jeśli potrzebujesz prosty program do obsługi serwisu, jest dostępny tutaj: SerwisApp👈

💬 Masz ochotę zostawić ślad po sobie? Napisz komentarz, udostępnij wpis albo dołącz do grona obserwujących!
☕ A jeśli chcesz dodatkowo postawić mi kawę i dorzucić cegiełkę do rozwoju strony – będzie to świetna motywacja do dalszego pisania.

Wesprzyj Bloga👍

Udostępnij wpis na:
guest
2 Komentarze
Najnowsze
Najstarsze Najwięcej głosów
Opinie w linii
Zobacz wszystkie komentarze
Linuksiarz
Linuksiarz
3 dni temu

To w zupełności normalne bo taka mentalność ludzka gdyż każdy uważa że jego pogląd jest słuszny a jego „prawda” jest najważniejsza i inni po prostu się nie liczą.

Stwierdzenie: „bo tylko ja mam racje a ty nie masz” znane od pokoleń nie pogadasz i nic nie udowodnisz każdy błąd wytykany a pozytywy unikane jakby ich nie było.

Ludzi jednoczy tylko wspólny wróg lub problem bo tak zazwyczaj to unikamy się na ulicy.

Tyle.

Przewijanie do góry
2
0
Chętnie poznam Twoje przemyślenia, skomentuj.x